Od samego początku realizowałem program „30 ton – wykresy, wykresy”, tj. od 1995 roku, kiedy miałem 7 lat. Nie pamiętam dokładnie, kiedy przestałem oglądać, ale kręcę gdzieś w 2002 roku. Przed napisaniem tekstu zastanawiałem się, na czym tak naprawdę polega fenomen tego programu. „30 ton” to zwyczajna kompilacja najpopularniejszych piosenek w Polsce. Popularność ta została obliczona na podstawie sprzedaży płyt i list przebojów. Nie pytaj mnie dokładnie, co to było, bo wtedy nie wiedziałem, a teraz też nie wiem. Tak więc, mimochodem, powstała aura tajemniczości i w końcu bardzo mi się to podobało. Oczywiście był to niezobowiązujący program, z mnóstwem krzykliwych kolorów, pytań Jajara (w każdym odcinku był gość muzyczny) – ale na szczęście nie tak przaśny, jak inne programy młodzieżowe w latach dziewięćdziesiątych. Było w niej coś „z zachodu” i to dawało poczucie, że Polska coś znaczy w świecie muzyki rozrywkowej. Że Varius Manx, Kasia Kowalska czy Robert Gawliński są tak samo dobrzy jak No Doubt. Ważną rolę odegrał również lider Dariusz Odija. Świetnym głosem, dykcją i sporą wiedzą trzymał wszystko pod kontrolą. Prawdopodobnie publiczności rockowej spodobało się to przede wszystkim – często dawał do zrozumienia, że gitary są bardzo dobre.
W pewnym sensie „30 ton” promowało wiele piosenek. Wybrałem siedem, które najbardziej kojarzą mi się z tamtymi czasami. Wybór czysto subiektywny.